Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Hruby z miasteczka Mieszkowice, Szczecin. Mam przejechane 23637.36 kilometrów w tym 6047.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.14 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hruby.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:672.70 km (w terenie 51.00 km; 7.58%)
Czas w ruchu:38:19
Średnia prędkość:17.56 km/h
Maksymalna prędkość:49.00 km/h
Suma podjazdów:6929 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:39.57 km i 2h 15m
Więcej statystyk

Sakobiano - Gombori (Jony)

Środa, 11 września 2013 · dodano: 07.01.2014 | Komentarze 0

Po zjedzeniu jak zawsze pysznego śniadania i  pożegnaniu się z gospodarzami w Sakobiano  ruszyliśmy w kierunki Tbilisji.

Droga , całkiem dobra asfaltowa, prowadziła przez Góry Gomborskie.

Widoki były piękne. W tle widać dolinę którą przyjechaliśmy. A za nią ledwo widoczne góry Kaukazu.

Jak to w górach droga cały dzień prowadziła pod górę :) Czasami bardzo pod górę.

Blisko przełęczy zrobiliśmy przerwę na obiad.  

A potem dalej i dalej pod górę.
Robiąc zdjęcia dostałem od jakiegoś Gruzina słoik miodu. A kawałek dalej znalazłem nienaruszoną bombonierkę :)
z
Aż na przełęcz


Na 1610 mnpm



Widoki na drugą stronę też przepiękne. I czekał nas niesamowity zjazd aż do Gombori. Dzień się kończył i musieliśmy znaleźć nocleg. Kasia była przeziębiona więc woleliśmy uniknąć spania w namiocie.   



I znaleźliśmy Jonego :D Ma jakieś dziwne , trudne imię i kazał mówić na siebie Jony.  Jony jest wdowcem mieszkającym sam w dużym domu. Mieliśmy do swojej dyspozycji dwa pokoje a gospodarz spał w trzecim. Ale najpierw oczywiście była supra. Pyszne jedzenie i wino.   


Kategoria Gruzja


  • DST 32.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 15.48km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 235m
  • Sprzęt RASH
  • Aktywność Jazda na rowerze

GRUZJA Sakobiano

Niedziela, 8 września 2013 · dodano: 10.12.2013 | Komentarze 0

Po nocy spędzonej w domu Soso. Którego nie mieliśmy jeszcze okazji poznać bo spał piany u sąsiadów. Zjedzeniu śniadania u Pani Nateli. Pojechaliśmy pozwiedzać okolice. Zwiedzanie wsi Sakobianoo zaczęliśmy od zaproszenia na arbuza przez kilku Gruzinów pod sklepem. Szybko okazało się ze arbuz to był pretekst żeby poczęstować nas kilku letnią śliwowicą.

Szybko uciekliśmy bo dłuższe smakowanie "arbuzów" mogło mieć fatalne skutki :)


Można było spotkać takie zwierzaki.



A im dalej w Dolinę Pankisi tym więcej meczetów. პანკისის ხეობა
Dolinę zamieszkuje wielu Czeczenów którzy uciekli do Gruzji podczas wojny z Rosją.



Po drodze była też brama na teren na którym stał kiedyś pomnik "przyjaźni Radziecko - Gruzińskiej". O tej "przyjaźni" najlepiej świadczą ślady po kulach :)


Dolina jest piękna. Z górującymi nad nią szczytami Kaukazu. Starymi cmentarzami, meczetami i płynącą środkiem rzeka Alazani











Po powrocie z wycieczki szybki prysznic :)



Wieczorem poszliśmy z liczna miejscowa ekipą piec szaszłyki . Było wino, toasty, szaszłyki i mnóstwo zabawy :D




Kategoria Gruzja


GRUZJA Lagodekhi - Pshaveli

Sobota, 7 września 2013 · dodano: 06.12.2013 | Komentarze 1

Po dniu lenistwa. Zwiedzania okolicy i wycieczce z Kasią nad "mały wodospad" w parku narodowym.

Sprawdzeniu sprzętu.

Zrobieniu prania, manikiur i pedikiur :)

Przyszedł czas ruszyć w dalszą drogę. Plan był bardzo ambitny bo pokonanie 130 km do Sakobiano. Patrząc na mapę wyglądało to całkiem nieźle. Praktycznie cała droga po płaskim doliną rzeki Alazani. Okazało się jednak że Kotlina Kachetyjska nie jest wcale taka płaska na jaką wygląda na mapie :). Droga niezwykle malownicza. Z przepięknymi widokami.



Przy niej niesamowicie gościnni Gruzini. Na załączonym obrazku pijemy kawę przy drodze. Zatrzymaliśmy się tylko spytać czy gdzieś w okolicy jest może jakaś kawiarnia czy inny przybytek w którym można by się napić kawy. W okolicy nic nie było ale od razu padła propozycja że jak poczekamy to panie zaraz nam kawę zrobią. Po chwili znalazł się też stół, poczęstunek do kawy, "gazeta" czyli chlapi i w pięknej butelce gruziński koniak.
Jechaliśmy w naszych koszulkach zrobionych specjalnie na wyprawę. Przy okazji promując w Gruzji akcję 150 cm dla rowerzysty.

Cały czas super widoki i pogoda.






Droga okazała się wcale nie płaska ale ciągle było pod górkę i trochę mniej z górki. Podjazdy nie strome ale bardzo długie. Kasię bardzo to zmęczyło i trzeba było sprawdzić ile jeszcze zostało w niej "mocy". :D
Tak w Gruzji uzupełnia się butle z gazem. Na wagę. Nie trzeba jak u nas kupować pełnej butli.

Spotkaliśmy Gruzińskich kolarzy.



Mijały nas ciężarówki wiozące pracowników do winnic. Bo trwał właśnie okres zbierania winogron.



Zwiedziliśmy Gremi (gruz.: გრემი) - jeden z najważniejszych zabytków architektury gruzińskiej, dawna stolica królestwa Kachetii. GREMI



Koło Gremi zatrzymaliśmy się na dłuższy postój i uzupełnienie płynów.



Kasia coraz bardziej słabła i kawałek przed Pshaveli zrobiliśmy kolejny dłuższy postój. Na extrawhela zmieściły się większość rzeczy z Kasi roweru.


Janusz zorganizował winogrona prosto z przyczepy.




Widoki były przecudne przez całą drogę.



Po dojechaniu do Pshaveli zaczęliśmy organizować transport do Sakobiano bo robiło się już późno a Kasia na ten dzień miała już dosyć roweru.
Poznaliśmy tam "crezy drivera" z którym dwa dni później pojechaliśmy do przepięknej górskiej Tuszeti. თუშეთი



Dalszą drogę do Sakobiano pokonaliśmy Transitem zapakowanym mąka na która zapakowano nasze rowery i nas.



I tak dotarliśmy do Sakobiano z którego wyjechaliśmy dopiero za trzy dni.


Kategoria Gruzja


GRUZJA Melani - Lagodekhi przez Signaghi

Czwartek, 5 września 2013 · dodano: 05.12.2013 | Komentarze 0

Po pożegnaniu się z naszym gospodarzem , mimo solidnego kaca ruszyliśmy w dalszą drogę. W planie mieliśmy dojechać do Lagodekhi odwiedzając po drodze Singnaghi.
W Lagodekhi mieliśmy załatwiony nocleg. Sąsiad Warzy, Lexo - ten od wina ma w Lagodekhi dom. A właściwie to został tam dom jego żony. W domu nikt nie mieszka ale klucze ma sąsiadka. I tam mieliśmy pomieszkać.
Ale do Lagodekhi droga przed nami daleka :)


Najpierw pojechaliśmy w kierunku Signaghi a droga prowadziła pod górę.
Mijaliśmy jakieś dziwne pomniki

Trud ciągłej jazdy pod górę zrekompensowały przepiękne widoki na Kaukaz. W dole widać też miasto Signaghi. Przepięknie położone, "zrobione" najbardziej pod turystów ze wszystkich miejsc jakie zwiedziliśmy.

Przed dojazdem do Signaghi pojechaliśmy zwiedzać Bodbe Monastery . Miejsce ze świętą wodą.


Po napełnieniu bidonów świetą wodą pojechaliśmy dalej i dotarliśmy do Signaghi

Przed zwiedzaniem miasta poszliśmy zjeść obiad do poleconej przez spotkanych wcześniej polaków restauracji.

Tam jedliśmy najsmaczniejsze Charczo. Zupa Charczo


Po obiedzie udaliśmy się pozwiedzać miasto. Bardzo komercyjne miejsce. Ale naprawdę przepięknie położone. Otoczone murem po którym można zrobić sobie dłuższy spacer.





Z Shinhagi był bardzo szybki zjazd do miejscowości Tsnori którą widać na poprzednim zdjęciu w dole.

A potem jechali na północ mając przed sobą przepiękne widoki na Kaukaz. Pogoda straszyła deszczem ale dojechaliśmy do celu sucho.

Dla Kasiu dystans był trochę za długi. Były kryzysy ale dojechaliśmy do Lagodekhi gdzie znaleźliśmy dom Lexo.

Kolejny dzień był bez rowerów. Zwiedzaliśmy Park Narodowy Lagodekhi.


Kategoria Gruzja


GRUZJA Udabno - Melani ( Waża)

Wtorek, 3 września 2013 · dodano: 27.11.2013 | Komentarze 0

Po zjedzeniu śniadania i zwinięciu namiotów ruszyliśmy w kierunku საგარეჯო SAGAREJO. Początkowo droga prowadziła ostro pod górę. Z Udabno w tle :)

I nadal pod górę.

A potem krajobraz zaczął się zmieniać. Zaczęły się pierwsze zjazdy. Na zjazdach "sakwiarze" - Kasia i Janusz byli szybsi bo z Extra Whelem na ogonie starałem się nie przekraczać 40km/h. Szybko ich jednak doganiałem jak zaczynało się pod górkę. I tak dojechaliśmy do Kacheti nazywanej "ogrodem Gruzji" A konkretnie do Sagarejo. Gdzie dostaliśmy arbuza od przydrożnego handlarza.


Dalsza część dnia upłynęła nam na jeździ bardzo ruchliwą drogą w kierunku ბადიაური Badiauri gdzie zatrzymaliśmy się na obiad.



Były nawet plany zatrzymania się tam już na noc ale godzina była jeszcze dosyć wczesna i namówiłem towarzystwo do dalszej jazdy w obranym kierunku - czyli jak najdalej w kierunku სიღნაღი SIGHNAGHI.

I tak dotarliśmy do Melaani do Warzy


Gdzie po raz ostatni rozbielimy namioty ale już nawet tej nocy w nich nie spaliśmy. Ale o tym później.
Waża zaprosił nas najpierw na Czaczę



A skończyliśmy wieczór winem sąsiada Laxo Tino. Na zdjęciach widać naszych gospodarzy. Ważę i jego żonę Maje.


Zostaliśmy z Kasia zaproszeni "na pokoje" i noc spędziliśmy w łóżku a Janusz w namiocie.
Trzeba wspomnieć że Warza to prawdziwy "zawodowiec" w piciu :)

Ze względu na drugą awarię dętki przy wentylu i konieczności pojechania kolejnego dnia do Tbilisji po zapasowe dętki zostaliśmy u Warzy na kolejną noc. Przy okazji załatwiliśmy sprawę z telefonem. Kasia kupiła gruzińską kartę ale nie działał jej internet.


Kategoria Gruzja


GRUZJA Dawid Garedża - Udabno

Poniedziałek, 2 września 2013 · dodano: 26.11.2013 | Komentarze 1

Po zjedzeniu śniadania i pożegnaniu się z naszymi gospodarzami ruszyliśmy w stronę Dawid Garedża. DAWID GAREDŻA

Krajobraz zmienił się na typowo stepowy a przez cały dzień spotkaliśmy na naszej drodze jedno drzewo.

Mimo ciężkiej do jazdy szutrowej drogi prowadzącej cały czas pod górę humory dopisywały.

Najpierw trafiliśmy przypadkiem do innego klasztoru ნათლისმცემლის მონასტერი Natlismtsemeli Monastery.

Jest on zamieszkały przez mnichów i nie można tam wchodzić. Jakbyśmy o tym wiedzieli to nie mordowalibyśmy się z rowerami pod naprawdę stromą górę. Dostaliśmy od mnicha wodę i pojechaliśmy dalej.

Po dojechaniu do głównej drogi :) już nie było możliwości się pogubić.

I trafiliśmy w końcu w końcu do დავით გარეჯა - ლავრა David Gareji Monasteri.

Czując już ten dzień porządnie w nogach. A przed nami była jeszcze droga do Udabno.

Wielka więc była radość jak na horyzoncie pokazała się "cywilizancja" a droga prowadziła już tylko w dół. W dole უდაბნო UDABNO.

W Udabno Polacy założyli knajpę. Nazywa się Oasis Club OASIS CLUB
Spotkaliśmy tam sporo polaków a także ekipę Czeskich motocyklistów.


Kategoria Góry, Gruzja


GRUZJA Dzień 1 w drodze- Z Tbilisji przez Rustawi do Mzianeti (Ana)

Niedziela, 1 września 2013 · dodano: 26.11.2013 | Komentarze 3

No i ruszyliśmy w Gruzję. Pierwszy dzień jazdy, pierwszy dzień "cudów" Zaczęliśmy od przejazdu przez Tbilisji. Ciekawy był przejazd przez tunel w którym mało nie podusiliśmy się od spalin.

Kawałek za Tbilisji przy drodze do Rustavi zaproponowałem postój na kawę. W typowym przydrożnym "barze".

Siedziało tam dwóch Gruzinów którzy zaprosili nas do stolika. Było piwo które Gruzini najczęściej kupują w 3 litrowych plastikowych "butelkach". Było wyjątkowe chaczapuri z ciasta przypominającego francuskie. Musieliśmy podziękować za gościnę i jechać dalej.
W Rustavi kupiliśmy zupki "chińskie" i puree które jak się później okazało woziłem przez 2 tygodnie :). Niemałym wyzwaniem okazało się kupienie niewielkiego rondelka. Bo mieliśmy ze sobą kuchenkę ale żadnego garnuszka. Do Rustavi jechaliśmy główną bardzo ruchliwą drogą.

Dalej pojechaliśmy drogą wzdłuż torów kolejowych prowadzących do zakładów azotowych. Droga nadal asfaltowa ale w bardzo kiepskim stanie.
Spotkaliśmy pozostałości po byłych komunistycznych gospodarstwach.

Na jednym z przejazdów kolejowych maszynista lokomotywy z wagonem zatrzymał się żeby nas przepościć :). Taka Gruzińska gościnność. Jadąc cały czas tą drogą dojechaliśmy do skrzyżowania przy którym jest posterunek policji.

Zrobiliśmy sobie tam odpoczynek. Uzupełniliśmy zapasy wody bo było ponad 30 stopni. Kawałek za posterunkiem trzeba było skręcić w lewo żeby pojechać dalej w kierunki David Garedji ale postanowiliśmy w wiosce którą było widać kawałek dalej zrobić zakupy.

Nie było to takie proste bo pierwszy wskazany sklep był zamknięty i trzeba było zlokalizować gdzie mieszka pani sprzedawczyni. Sklep był ogólnie bardzo słabo zaopatrzony. Przede wszystkim nie było chleba. Kopiliśmy więc konserwy i ciastka i mieliśmy już jechać dalej ale podjechał Gruzin popytać skąd jesteśmy, co robimy i wskazał nam drogę do innego sklepu.

Tam poznaliśmy przesympatyczną Ane. Była tak zaskoczona że na takim końcu świata spotkała turystów że chleb i wino które chcieliśmy kupić dostaliśmy w prezencie. I zostaliśmy zaproszeni na mały poczęstunek.


Ruszyliśmy w dalszą drogę. Pogoda zaczęła się zmieniać. Zrobiło się bardzo wietrznie i do tego pod górę. Nie było nam jednak dane odjechać zbyt daleko. Janusz zorientował się że zostawił gdzieś telefon. Opcje były dwie, na policji lub u Any. Na policję było bliżej i tam pojechaliśmy. Telefon leżał na ławce przed komisariatem jakieś trzy godziny.
Potem była guma.

Zrobiło się tak późno że postanowiliśmy wrócić do Any i poprosić o rozbicie namiotów.

W pięknym ogrodzie. Rosły w nim winogrona, figi i granaty



Dzień zakończył się suprą u gospodarzy.


Kategoria Gruzja